#3 Elena
Obudziłam się na cmentarzu w Mystic Falls, przy grobie babci. Zdezorientowana, weszłam do małej kapliczki i pogładziłam trumnę z napisem ,,Bonnie Bennett". Oczy pokryły łzy, które co jakiś czas spływały po policzku.
- Nad czym tak ubolewasz? - usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się i ujrzałam.... babcię. Wygląda identycznie, jak ja, opiera się o metalową bramę z szerokim uśmiechem. Musiałam dać upust emocjom. Podbiegłam do niej i ze łzami w oczach ją mocno przytuliłam.
- Babciu... Ty? Tutaj? Co robisz, przecież ty...
- Nie żyję? Powiedzmy, że tak jest. - puściła mi oczko - To nie jest jednak ważne. Ważne jest to, że poznałaś Damona i Stefana. Nie przejmuj się, są spoko. - szeroko się uśmiechnęła
- Przecież oni byli na zdjęciu tacy sami.
- Wiem, że będzie ci to trudno zrozumieć. Kiedyś przyjdzie na to czas.
Zapadła chwila ciszy, dzięki której dokładnie przyjrzałam się babci. Byłyśmy identyczne pod każdym względem - nawet pieprzyk miałyśmy w tym samym miejscu.
- My jesteśmy faktycznie identyczne. - podsumowałam moje przemyślenia. Babcia na to pstryknęła palcami.
- Widzisz, Ann? Niczym sobowtóry. Wracając do tematu chłopaków... Czy coś cię zastanawia?
- Wszystko. - odpowiedziałam stanowczo
- Dokładniej?
- Kim oni dla ciebie byli, dlaczego nie dają mi spokoju... O co chodzi, babciu?
- Byli i są dla mnie przyjaciółmi. Najlepszymi z najlepszych. Ze Stefanem to była czysta, piękna więź, z Damonem, jak to bywa z Damonem - było trudno. Złapaliśmy jednak niezły kontakt i jesteśmy emocjonalnymi bliźniakami, naprawdę! No, może poza tym, że ja umiem postawić na swoim i wygrać. - puściła do mnie oczko
- A czego oni ode mnie chcą?
- Nie jestem w stu procentach pewna... może chcą zakryć tobą MOJĄ pustkę? Oczywiście to tylko i jedynie moja teoria spiskowa.
- Babciu, przepraszam, ale to nie jest możliwe, aby to wszystko było prawdziwe. Jesteś jedynie wytworem mojej wyobraźni.
- Czy twoja wyobraźnia wiedziałaby tak wiele na temat Damona i Stefana?
Zamilkłam.
- Niby nie, ale...
- Dobra kochanie, widzę, że powoli zaczynasz się budzić. Przekaż proszę ode mnie wiadomość do Damona: ELENA JEST ZE MNĄ.
Nagle poczułam okropny ból głowy i w ogóle ciała. Otworzyłam szeroko oczy, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Leżałam w mojej sypialni, w moim łóżeczku, przykryta kocem w róże. Wywołało to we mnie wielką ulgę. Bezpieczeństwo zostało zagrożone, gdy zauważyłam na parapecie dwie znane już mi z dzisiaj postaci: Stefana i Damona.
- Jak się czujesz? - od razu przybiegł Stefan. Damon również był zainteresowany moim stanem, jednak nie miał w sobie na tyle empatii, aby również podbiegnąć do mnie, sprawdzić temperaturę czy coś.
- Dobrze. Widziałam babcię, jak straciłam przytomność. - uśmiechnęłam się - Damon, z nią jest Elena, cokolwiek ma to dla ciebie znaczyć.
Nagle mężczyzna wstał, jakby poraził go prąd i mrugając powiekami, podszedł do mnie widocznie podekscytowany.
- Coś ty powiedziała?!
- Elena jest z moją babcią. To chciała ci przekazać.
Błękitne oczy szatyna zaszkliły się, a kąciki ust - podniosły.
- Wiedziałem, po prostu wiedziałem! - krzyknął z entuzjazmem - Mówiła coś jeszcze?
- Niestety nie. - spuściłam smutna wzrok - Nasza rozmowa była krótka, zawierała tylko konkrety.
- Wspominała coś o Enzo?
- Enzo? Nie, pierwszy raz słyszę takie imię.
W tym momencie bracia posłali sobie porozumiewawcze spojrzenia w stylu ,,zamknij mordę, za dużo mówisz", po czym powrócili do opcji dobrego gliny.
- No dobra, to my się zbieramy - zaczął Stefan -, a ty się kuruj. Masz dużo leżeć, inaczej nie będzie dobrze!
- Okej, okej, idźcie już sobie. - machnęłam ręką w stronę drzwi - Dam radę.
No i wyszli. W bardzo szybkim tempie, niezauważalnie, ale wyszli.
Aktualnie wszystko schodzi na jedną teorię - Damon i Stefan są psychicznie chorzy. Najpierw mylą mnie z babcią, potem są z nią na starych fotografiach. Potem są przyjaciółmi babci, pojawiają się i znikają. Zapomniałabym o sytuacji z ogniem. Jak to się mogło stać? To wszystko przez moje zdenerwowanie. Może na panelach przez przypadek kiedyś rozlano benzynę?
Zastanawiają mnie teraz szalone zachowania babci z nauczaniem mnie magicznych sztuczek. Może jednak magia istnieje, tylko ja o niej nie wiem? Zeszłam na dół, chwyciłam pierwszą lepszą lekturę z biblioteczki. Okazało się, że są to podstawy magii, więc coś świetnego. Wzięłam kilka głębokich wdechów i zabrałam się do czytania.
Pierwszy artykuł pobudził mnie do działania. Mianowicie miałam postawić przed sobą szklankę cieczy, skupić swoje myśli na owej substancji i ją przewrócić. Z jednej strony to idiotyczne, przecież magia nie istnieje, to po prostu chore hobby babci Bonnie, ale z drugiej strony - nie jestem pewna niczego po ostatnich wydarzeniach.
Położyłam przed sobą szklankę pełną zwykłej wody kranowej. Znów wzięłam kilka głębokich wdechów i skupiłam się na cieczy. Myślałam o tym, jak ją przewrócić, widziałam w myślach, jak się przewraca. Szklanka spadła i z wielkim hukiem rozsypała się po podłodze. Wystraszona, pobiegłam do kuchni. Trzęsąc się jeszcze, ze szczotką i zmiotką posprzątałam porozrzucane szkło.
,,Źle postawiłaś szklankę" - karała mnie świadomość - ,,Była wręcz na skraju blatu, dlatego spadła".
Szkoda jednak, że moje racjonalne myślenie wprowadza mnie w błąd - szklanka była na środku blatu, a że się potem poturlała i stłukła, to tylko następstwa jej upadku.
Nie mogłam uwierzyć w to, co się teraz dzieje. Jako normalny człowiek trudno pojąć słowo ,,magia" i go normalnie używać.
Przecież ja jestem zwykłą Ann Bennett - dziewczyną z Mystic Falls, osiemnastoletnią wnuczką Bonnie Bennett. Nie mam nadludzkich sił, one występują przecież tylko w bajkach...
Odpowiedź na moje pytania i zakłopotanie postanowiłam odnaleźć w albumach babci.
Otworzyłam album z numerkiem 1 - babcia miała tak wiele albumów, że ponumerowała je i podpisała latami. Oczekując zdjęć babci z dzieciństwa, przekartkowałam jedynie książkę, po czym sięgnęłam po album numer 2. I 3. 4, 5, 6....
W końcu w albumie numer 18 znalazłam zdjęcia babci z młodości. Wyglądała standardowo jak ja. Na każdej fotografii była przedstawiona jako uśmiechnięta, szczęśliwa nastolatka. Jakoś w środku albumu znalazłam zdjęcia babci <chyba> z przyjaciółkami - była tam blondynka, która mnie pomyliła ostatnio z babcią (co również jest dla mnie szokujące, jednak nie tak, jak Damon i Stefan) i prześliczna brunetka, z uśmiechem modelki.
Ciekawa wyjęłam fotografię, przypatrując się dokładnie każdym szczegółom. Odwróciłam zdjęcie, aby sprawdzić, czy nie ma na nim przypadkiem jakiegoś podpisu.
No i był:
Me, Elena and Caroline, Mystic Falls, 2007.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Com