#7 Cześć!
Chłopcy zdezynfekowali moje rany (niektóre miały w sobie drzazgi, co było okropne) i niektóre opatrzyli. Opowiedziałam im w tym czasie o prześladowcy, na co oni zareagowali burzą mózgów, kto to mógł być.
- Elijah? - zapytał Stefan
- Popieprzyło cię? To jest dżentelmen pierwsza klasa. Zabiłby ją od razu. - na te słowa przełknęłam głośno ślinę
- Żaden Mikaelson?
- Tego nie powiedziałem. - podkreślił chłopak
Nasze wykminy przerwał trzask drzwi. Zdenerwowany Stefan wstał, zatrzymał go Damon.
- Siedź, to z pewnością Caroline.
Co jak co, ale Damon medium nie zostanie.
Do pokoju wszedł mój uśmiechnięty prześladowca.
- Cześć! - pomachał nam z szerokim uśmiechem - Powiecie mi chłopcy, dlaczego koleżanka się dzisiaj tak dziwnie zachowuje i podaje fałszywe informacje?
- Jeżeli ci chodzi o imię Ann zamiast Bonnie to niestety muszę stwierdzić, że nie kłamie. - powiedział z uśmiechem Damon - A teraz Kai, proszę cię o grzeczne wyjście z tego budynku, bo dzisiaj jeszcze nic nie jadłem. - uśmiechnął się jeszcze szerzej
- A ja nikogo nie zabiłem, dlatego zostaw te pogróżki dla wiewiórek Stefana. - powiedział chłopak, na co Stefan jedynie przewrócił oczami, a mnie do głowy trafiło jedno pytanie: Jakie wiewiórki? - Przyszedłem tylko po przyjaciółkę, ponieważ tak jakby od ostatniej akcji z Jo moje moce lekko.... - zrobił skwaszoną minę - spadły, a plany mam nadal wielkie.
- Aktualnie jedyne, w czym może ci pomóc ta dziewczyna, to w usmażeniu kiełbasek. - podsumował Damon, po czym krzyknął i złapał się za serce - Co ty do cholery robisz?!
- Bawię się sercem. - wystawił palec wskazujący - Lewo, prawo, lewo, prawo. - machał nim na różne strony, na co Damon zwijał się z bólu. Stefan podbiegł do brata i starał się mu pomóc na próżno.
Stwierdziłam, że nie mogę siedzieć bezczynnie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś do zabicia chłopaka, ewentualnie do skrzywdzenia go. Zauważyłam doniczkę, która stała na półce równo nad ciemnowłosym. Skupiłam się i wyobraziłam sobie jej upadek. Nagle cholernie rozbolała mnie głowa. Pisk w świadomości był nie do wytrzymania, krzyczałam z bólu.
- Tylko na to cię stać, Bennett? - zaśmiał się czarodziej - Widać, że z Bonnie łączą cię jedynie korzenie. - podsumował.
Kiedy się wściekam, kolor moich oczu z brązowych przemienia się wręcz w czarne. Właśnie tak się teraz stało. Wstałam wkurzona, nie czując już żadnego bólu. Spojrzałam prosto w tęczówki chłopaka. Instynktownie wystawiłam przed siebie dłoń. Okna otwarły się, a za mną było słychać wiatr. Otworzyłam dłoń i poczułam, jak cała moja wewnętrzna siła celuje w chłopaka. On, widocznie nie spodziewając się takiego ruchu, został odepchnięty. Wyleciał z hukiem przez drzwi, trzasnął ciałem o drewniane ,,ogrodzenie" na korytarzu i spadł na dół. Słychać było stłuczone szkło, nic więcej.
Z chytrym uśmiechem wpatrywałam się przed siebie. Z transu wybudziły mnie krzyki Stefana.
- Damon! Damon! - potrącał chłopaka, który się nie ruszał. Zdezorientowana i zaszokowana sytuacją, podbiegłam do niego i lekko uderzałam go w policzek. Spojrzałam zrezygnowana na Stefana. Oczy bruneta zaszkliły się, a twarz walczyła, aby się nie rozpłakać.
Nagle w moim ciele poczułam wielki przypływ smutku. Fala depresji uderzyła o brzeg mojej świadomości. Znów zabolała mnie głowa. Krzyknęłam z bólu.
- Musisz skupić całą energię na jego klatce piersiowej. - usłyszałam głos babci w mojej głowie - Tak mu pomożesz.
Ból zniknął. Otarłam łzy i położyłam dłonie na klatce piersiowej chłopaka. Jak poprosiła babcia, skupiłam energię tylko i jedynie na tym. Poczułam siłę, która mną władała. Zamknęłam oczy. Czułam magię, jednak nie chciałam nic widzieć.
- Ann, twój nos. Leci z niego krew. - powiedział Stefan, ale się tym nie przejmowałam. Jedyne o czym myślałam, to o wskrzeszeniu Damona. Znów opętał mnie ból głowy. Nie przerwałam mimo to mojej medytacji. Przed oczami przelatywały mi przepiękne sceny - były to chwile Damona i Eleny, jego miłości. Pocałunek w deszczu, taniec, kłótnie, kończące się pocałunkiem, pierwsze spotkanie. Przez te zdarzenia poczułam jeszcze większą moc w sobie, którą przenosiłam na ciało chłopaka. Moje włosy uniosły się, krew spływała już po mojej szyi. Nie przerwałam i tak rytuału. Czułam się jednak coraz słabiej. Sceny w mojej głowie nadal się ukazywały. Dochodziły też słowa przez nich wypowiadane. Boże, Elena to świetna dziewczyna. Czułam jak łzy spływają po moich polikach, a mój organizm nie wytrzymuje tak wielkiego wysiłku. Głos Stefana słabł, a sceny zniknęły. Musiałam przerwać. Otworzyłam oczy.
- Udało się! - krzyknął entuzjastycznie Stefan, na co i ja zareagowałam uśmiechem.
A potem świat się rozmazał i uderzyłam beztrosko o podłogę.
Obudziłam się w tym samym pokoju, przykryta kołdrą. Musiałam się mocno zdrzemnąć, ponieważ za oknem świeciło słońce informujące o nowym dniu. Podniosłam się i od razu złapałam za głowę, która kolejny raz mnie rozbolała. Tym razem jednak czułam się, jakbym była na kacu.
- Wstałaś. - usłyszałam głos Damona, który siedział na fotelu i wpatrywał się na mnie z uśmiechem
- Ile spałam?
- Kilkanaście godzin. - szukałam wzrokiem zegarka - Jest 6:00. - powiedział chłopak
- Gdzie Stefan?
- Poszedł zjeść.
- Mhm. - przytaknęłam
- Ej. - spojrzałam na Damona z uniesioną brwią - Dziękuję za to, że... no wiesz... uratowałaś mi życie, nie?
- Nie ma za co. - uśmiechnęłam się
- Zaraz ci zniknie ten uśmiech. - spoważniałam - Kai, czyli ten chłopak czarodziej, zwiał.
Nagle w gardle pojawiła się niezwykła suchość. Brałam głębokie wdechy, próbując zachować spokój.
- Jak to uciekł?
- Po tym jak zemdlałaś, Stefan pobiegł na dół po jakąś wodę. Nie zastał tam nikogo. - po polikach spłynęły słone łzy. Nie lubię okazywać smutku, jednak tutaj trzeba podkreślić moje załamanie tą informacją. - Wiem, też się załamałem, w końcu to kolejny wróg do zabicia.... Aleee mam też dobrą wiadomość. - zerknęłam na niego - Przeszłaś na kolejny level, jeżeli chodzi o bycie czarownicą. To, co zrobiłaś dla mnie... po prostu postąpiłaś jak Bonnie.
Miałam mu wielką ochotę powiedzieć, że połowę sukcesu osiągnęła babcia, jednak stwierdziłam, że lepiej dla niego nie wiedzieć o naszym jakimś tam kontakcie.
- Wiesz, że Bon też zawsze leciała krew z nosa? - zaśmiał się - Elena wtedy wariowała, próbując ją powstrzymać przed dokończeniem zaklęcia, ale ona zawsze była uparta. Coś po niej jednak masz. - puścił mi oczko, na co ja zareagowałam miną w stylu ,,seriously?", a potem się szeroko uśmiechnęłam.
Damon jest jednym z niewielu tajemnic w moim życiu. To wampir (jak to dziwnie brzmi) o wielkim poczuciu humoru, który potrafi wyjść z każdej sytuacji. Chwile z Eleną pomogły mi przedstawić go również jako prawdziwego potwora, łamacza serc, ale także wielkiego miłośnika i romantyka.
Jeżeli chodzi o Stefana, nie jestem w chwili obecnej pewna, co o nim myśleć. Najwyraźniej jest to przeciwieństwo brata - miły, sympatyczny wampir, który rzuca swoją empatią na prawo i lewo.
Teraz rozumiem, dlaczego babcia ich pokochała.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Com