Truyen2U.Net quay lại rồi đây! Các bạn truy cập Truyen2U.Com. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#8 Nikt go nie rozumie.

Pomimo nalegań chłopaków, powróciłam do domu. Kartkowałam kolejną księgę magii, szukając czegoś odpowiedniego dla mnie i pisałam od czasu do czasu z Damonem (wymieniliśmy się numerami) o moich postępach w nauce. Moim pragnieniem jest nauczyć się wskrzeszać martwych lub przynajmniej z nimi bezpośrednio rozmawiać nie tylko dla babci, ale i dla miłości jaką posiada Elena i Damon.
Czytanie coraz to nowszych informacji na temat czarodziejstwa mnie wykończyło, dlatego poszłam do sypialni, przebrałam się w koszulę nocną i - pomimo 12:00 w południe - usnęłam.
Oczy otworzyłam już wieczorem - wskazywała na to pogoda za oknem. Ledwo żywa spojrzałam na zegarek. 16:00. Nie jest jakoś szczególnie źle. Sięgnęłam po telefon z szafki nocnej. Dostałam masę wiadomości od Stefana, jak i Damona. Uśmiechnęłam się, czytając je wszystkie:

Od: Damon
Jak tam, Bennett? Nie odzywasz się dobre kilka godzin!

Od: Stefan
Mam nadzieję, że wszystko z tobą okej.

Od: Damon
Jak tam nauka? Umiesz już zamienić mnie w żabę?

Od: Stefan
Wskrzeszanie zmarłych nie należy do czystej magii, nie znajdziesz tego w podręcznikach babci.

Od: Damon
Tęsknie za nią, Bonbon...

Po przeczytaniu ostatniego SMS'a przygryzłam wargę, aby nie uronić łzy. Ich więź jest po prostu bajeczna.
Wstałam i od razu ruszyłam do okna, aby je otworzyć. Wzięłam głęboki wdech, czując lekki powiew wiatru na swojej twarzy. Od razu powrócił dobry humor. Przeszłam do szafy, z której wyjęłam bokserkę i dresowe spodenki. Przebrałam się i stanęłam przed lustrem, dokonując ostatnich poprawek. Na stopy nałożyłam białe skarpetki Nike. Ostatni raz zerknęłam na siebie w lustrze.
- Ładne ciało. - skomentował głos, który skądś kojarzyłam. Odwróciłam się i podskoczyłam ze strachu. Otwartą buzię zasłoniłam dłonią. Przede mną siedział Kai, chłopak, który uśmiercił Damona i który prawdopodobnie chce uśmiercić także i mnie.
Emocje opadły, więc mogłam położyć dłoń na biodrze.
- Czego chcesz, Kai? - zapytałam teraz bardziej zdenerwowana, niż wystraszona
- Twojej pomocy. - wstał i zbliżał się do mnie powoli, na co ja się cofałam - Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy.
- Nie jestem tego taka pewna. - wysyczałam ze zmarszczonymi brwiami
- Dokładnie jak Bonnie. Wy nie wiecie nigdy, co jest dobre. - jego kroki były coraz większe, a ja już nie miałam gdzie się cofać.
Ciemnowłosy w końcu znalazł się tak blisko mnie, że mogłam usłyszeć jego regularne bicie serca. Jeżeli ja słyszę jego bicie, to on pewnie słyszy moje łomotanie. Chyba zrozumiał, o czym myślę, ponieważ zerknął na moją klatkę piersiową, a następnie szyderczo się uśmiechnął.
- Teraz się boisz. - powiedział, po czym się odwrócił i zrobił kilka kroków do przodu - A przecież ja nie jestem groźny... - wyjął z kieszeni spodni mały, ale szeroki nożyk i spojrzał prosto w moje oczy, jak zawsze uśmiechnięty - Prawda?
Przełknęłam głośno ślinę, nie wiedząc co teraz zrobić. Mogłabym go podpalić, jednak nie chciałabym powtórzyć tego, co stało się przy pierwszym spotkaniu z chłopakami, kiedy zemdlałam i gdyby nie oni, nie przeżyłabym. Nie chciałam jednak pokazać mojej bezsilności, dlatego skrzyżowałam ręce na piersiach i uniosłam lekko głowę do góry.
- Bonnie też tak robiła, aby pokazać, że się nie boi. - zaśmiał się Kai - Nigdy nie zrozumiem was, kobiet.
- Tak szczerze, to czego ty tutaj chcesz? - zapytałam robiąc kilka kroków do przodu
- Ja? - zaśmiał się znowu - Szukam kogoś, kto mnie zrozumie. - dokończył z powagą - A TY mnie z pewnością zrozumiesz. - powiedział już ciszej
- Dobra, teraz już nic nie rozumiem.
- Właśnie o to chodzi. - znów się zaśmiał i uchylił drzwi - Cześć. - pomachał mi, a następnie zszedł po schodach i wyszedł z domu
- - -
- Ale że tak po prostu wyszedł? - zapytał zdziwiony Damon - Na pewno nie pomyliłaś tego ze snem?
- Nie, jestem tego w 100% pewna.
- To naprawdę dziwne. - podsumował chłopak - No ale cóż, może się nawrócił?
- Może... - powtórzyłam - Dobra, kończę, wypadałoby spotkać się z przyjaciółką, którą zahipnotyzowaliście.
- Użyliśmy perswazji, to co innego. - upomniał mnie przyjaciel
- Dobra, dobra, whatever. Pa!
- Cześć!
Rozłączyłam się, ubrałam w coś bardziej imprezowego (czytaj czarne spodenki z wysokim stanem i czarny klasyczny crop top na ramiączkach) i udałam się pod dom Kim. Zadowolona z siebie zapukałam do drzwi, które otworzyła mi zszokowana blondynka.
- Ann? Nie odzywałaś się chyba z wiek!
- Tylko dwa dni. - poprawiłam się i od razu dostałam mocnego przytulasa - To co, idziemy na jakąś imprezę?
- Daj mi chwilę.
Po dziesięciu minutach mogłam zobaczyć przyjaciółkę również w czarnych spodenkach, ale w czarnym przydużym t-shircie z napisem ,,Purpose Tour" na co się zaśmiałam:
- Nadal ci nie przeszło?
- Proszę cię, ten koncert był GENIALNY!
Wsiadłyśmy w pierwszy lepszy autobus i zatrzymałyśmy się równiutko w centrum. Wyszukałyśmy odpowiedni klub na dzisiejszy wieczór i z uśmiechem weszłyśmy do ,,Mystic Fall". W naszych uszach rozbrzmiały latynoskie rytmy, do których aż szkoda było nie poruszać biodrami. Bawiłyśmy się przednio. Dla lepszego efektu napiłyśmy się też kilku drinków z baru, które były swoją drogą przepyszne!
Zmęczone ciągłym tańcem, usiadłyśmy zdyszane na kanapach, postawionych po boku sali. Buszowałyśmy po internecie w naszych telefonach, a następnie rozejrzałyśmy się w poszukiwaniu ciekawych mężczyzn.
Moją uwagę przykuł nikt inny, jak Kai, stojący w rogu pomieszczenia i patrzący prosto w moje brązowe tęczówki.
Może to przez alkohol, może przez moje ogólne zawstydzenie, gdy chłopak się uśmiechnął, moje poliki mocno poczerwieniały.
- Znalazłam idealną partię. - poinformowała mnie przyjaciółka, klepiąc po ramieniu - Idę tańczyć!
- Nie zostawiaj mnie! - chwyciłam ją za ramię, przez co dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona - Miałam na myśli... Baw się dobrze! - uśmiechnęłam się, co blondynka odwzajemniła i podeszła do przystojnego bruneta pijącego alkohol przy barze.
- Takiej to dobrze, co? - usłyszałam głos Kaia za mną, przez co momentalnie podskoczyłam ze strachu. Chłopak się zaśmiał. - Nigdy nie przestanie mnie to bawić.
- Zostaw mnie. - warknęłam
- Przecież nic nie robię. - podniósł ręce do góry, na co, chcąc, nie chcąc, się uśmiechnęłam
- Widzę.
- No właśnie nie widzisz, bo nic nie robię! - po tych słowach wybuchłam śmiechem, jednak potem od razu spoważniałam
- Proszę cię, odejdź.
- Ale czy ja ci tu przeszkadzam? Idź się dobrze bawić, Bennett, a ja tu grzecznie poczekam.
- Na kogo?
- A muszę czekać na kogokolwiek? Po prostu sobie posiedzę.
Wzruszyłam ramionami.
- Okej. - opuściłam chłopaka i rozejrzałam się, aby poszukać jakiegoś przystojniaka. Moją uwagę zwrócił ciemnowłosy chłopak z lekkim zarostem. Pił właśnie drinka, co jakiś czas dyskutując z barmanem.
- Cześć, chcesz może zatańczyć? - od razu zaczęłam konkretem
- Niestety nie jestem zainteresowany. - mruknął, wracając do picia alkoholu, na co ja się wkurzyłam
- Może jednak? - zapytałam z szerokim uśmiechem
- Nie, raczej nie. - warknął
- Dobra. - spojrzałam na szklankę, która natychmiastowo się przewróciła, oblewając chłopaka - Pa! - pomachałam mu na pożegnanie i z wysoko podniesioną głową ruszyłam w kierunku kanap, na którą triumfalnie usiadłam

- Magiczne sztuczki? Nie ładnie. - zaśmiał się Kai

- Morda. - uciszyłam go, również się śmiejąc

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Com