Truyen2U.Net quay lại rồi đây! Các bạn truy cập Truyen2U.Com. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV

Przeklinając swoją głupotę i chwilową niemoc, stałam przy tych przeklętych drzwiach i najzwyczajniej w świecie, jak zupełnie zdrowa na umyśle osoba, waliłam w nie głową z nadzieją, że może jakiś genialny pomysł od tak wpadnie mi do głowy, a nad nią zapali się żarówka. Zupełnie tak samo jak w tych wszystkich bajkach.

~To się nie dzieje na prawdę. To tylko kolejny zły sen.

~ Tak, a ty wcale nie gadasz ze sobą.

Gdy tak stałam i myślałam, usłyszałam nagle dzwonek swojego telefonu.

No tak, telefon! Że też wcześniej o nim nie pomyślałam...

Z nadzieją, że nie przestanie dzwonić szybko wyjęłam go z torby. Nie no wcale się nie zdziwiłam jak zobaczyłam na wyświetlaczu Męczy dusza. Nie wiedząc czy mam odebrać, po prostu zignorowałam urządzenie.
Jak wielki błąd popełniłam dowiedziałam się dopiero chwilę potem.

Drzwi do składzika otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a jasne światło z zewnątrz poraziło moje oczy. Kiedy już przyzwyczaiłam się do światła ujrzałam przed sobą nikogo innego jak właśnie Laya.

- Yyy... hej?

- Wiedziałem, że coś jest nie tak. Za długo nie przychodziłaś, więc postanowiłem zadzwonić. Potem usłyszałem coś z tej okolicy i bingo, znalazłem Ciebie. - pewny siebie uśmiech zagościł na jego przystojnej twarzy.

Spodziewałabym się teraz wszystkiego zaczynając od dostania ochrzanu, a kończąc na deszczu meteorytów otoczonego tęczowymi chmurkami. Za to tego co się stało chyba nikt nie był w stanie sobie wyobrazić.

Jak tak stałam i patrzyłam na jednorożca, ktoś nagle popchnął go mocno na mnie, a potem z hukiem zatrzasnął drzwi. Po chwili usłyszeliśmy cichy chichot, który oczywiście należał do mojej najlepszej przyjaciółki. Wiedziałam, że ta mała, przebiegła paskuda coś kryje pod tym swoim wcześniejszym uśmieszkiem.

- To wy sobie tu posiedźcie i pogadajcie, a ja tymczasem pójdę coś przekąsić i do was wrócę. - już sobie wyobrażam jak jej się paszcza cieszy i mruga okiem

- Ona zaraz tu wróci, nie? - zapytał lekko zaniepokojony Yixing

- Nie liczyłabym na to. Ona potrafi jeść całe wieki. - westchnęłam zrezygnowana

Dopiero teraz zorientowałam się, że leżę na podłodze, a do niej przygniata mnie leżący na moim ciele Lay.

- Myślę, że mógłbyś już ze mnie zejść...

Chociaż go nie widziałam z racji tego, że było ciemno, to czułam jego ciepły oddech na swojej szyi, ciepłe ręce dotykające moich boków i ten niezwykły zapach jego perfum.
Śmiało mogę stwierdzić, że w tej chwili mój mózg przestał działać prawidłowo.

- Lay?

Zero odpowiedzi. Za to poczułam jak jego ręka przesunęła się wzdłuż mojego ramienia. Potem kciukiem musnął mój policzek i oparł dłoń koło mojej głowy. W ślad za pierwszą ręką poszła teraz druga.
Kompletnie oszołomiona jego ruchami jedyne co czułam to szaleńcze wręcz uderzenia mojego serca.
Jego ciepły oddech powoli przesunął się z mojej szyi na usta i wtedy ku mojemu zaskoczeniu nie czułam już niczego. Ani jego oddechu, ani ciepła, a tym bardziej perfum.

Wtedy moje biedne oczka brutalnie poraziło światło małej żarówki, która oświetlała składzik. W dalszym ciągu leżąc na podłodze zaciskałam powieki i dodatkowo zakrywałam je dłońmi aby jak najbardziej móc uchronić się przed tym dziadowskim wynalazkiem ludzkości.

- Ty brutalu ty. Wyłączaj to, ale już! - zapiszczałam

- Nie ma takiej opcji. Siadaj i pogadajmy.

Chyba znowu mam przekichane...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Com