Truyen2U.Net quay lại rồi đây! Các bạn truy cập Truyen2U.Com. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12


Paulina

Nemo est casu bonus – Nikt nie jest dobry przypadkiem

Po prostu super. Już miałam wychodzić z mieszkania i iść do pracy, a tutaj nagle listonosz przecina mi drogę. Odbieram list i gdy widzę, kto jest nadawcą, wbija mnie w ziemię. Od czterech lat rodzice się ze mną nie kontaktowali. Nie dzwonili, nie pisali, a nawet zabronili mi kontaktu z własną siostrą. A teraz dzwonią namolnie i przychodzi od nich list. Dziwne.

Śpieszę się do salonu, więc idę szybciej, a w międzyczasie otwieram kopertę. Gdy widzę, że to jakieś zaproszenie na ślub zatyka mnie.

Kilka lat temu rzecz się ta działa dziewczyna piękna
Marta Niesnasek
chłopca poznała. Chłopak - przystojniak w nią zapatrzony
Marcin Pawłowski
powiedział sobie: "Chcę takiej Żony!"

Chodził, przytulał, kwiatki kupował, kochał namiętnie, w rękę całował.
Dziewczyna dłużną nie zostawała, miłość do chłopca odwzajemniała.
Jak zwyczaj każe się zaręczyli, ślub i wesele w mig ustalili.
Teraz przed Bogiem ślubować będą
miłość, wierność i uczciwość małżeńską!!!

Moja siostra wychodzi za mąż?! Przecież ma dopiero dziewiętnaście lat! Pewnie to pomysł rodziców. Jak nic to ich sprawka! Ale czemu mnie zaprosiła? Rodzice jej na to pozwolili? Już wiem. Oni chcą mnie ośmieszyć przed wszystkimi. Chcą pokazać jakim nieudacznikiem jestem. Boże, jaka ja jestem wkurzona! Z impetem otwieram drzwi, aż szefowa odwraca się ze strachem.

- Przepraszam. – mówię speszona.

- Nic się nie stało. – uśmiecha się i sortuje lakiery na stole. - Wszystko w porządku? – pyta zaniepokojona.

- Nie. Nic nie jest w porządku. – mówię szybko i idę do szatni. Zostawiam rzeczy, łącznie z zaproszeniem i robię sobie herbatę. Przychodzi pierwsza klientka i mogę przez godzinę nie myśleć o kawałku papieru leżącego w torbie. Dopiero o dwunastej mam przerwę i idę do szatni zjeść kanapkę. Widzę, że dostałam SMS- a od Olka, więc odblokowuję telefon i sprawdzam, co napisał. Śmieję się z kawału, który wysłał i dziękuję mu za rozśmieszenie. Pyta, czemu się nie uśmiecham, a wtedy wyznaję mu, że mam pewien problem z rodzicami. Olek mówi, że zaraz ma klienta, ale może się spotkać o dwudziestej. Prosi, żebym przyjechała na kolację, a ja się zgadzam. Nie chcę spędzać wieczoru sama. Chyba mogę się z nim przyjaźnić?

Biorę prysznic i robię delikatny makijaż. Zakładam dżinsy i luźną koszulę w niebieską kratę. Kiedy wróciłam po pracy, zrobiłam ciasteczka czekoladowe do kolacji na deser. Zakładam kurtkę, a pudełko z ciasteczkami chowam do schowka motoru. Jadę do Olka z uśmiechem na twarzy i myślę o tym, co zrobić z zaproszeniem. Olek otwiera mi drzwi uśmiechnięty od ucha do ucha i zaprasza do środka. Zabiera moją kurtkę i odkłada na wieszak. Zsuwam z nóg buty, a Olek stoi i mi się przygląda.

- Mam nadzieję, że lubisz kuchnię azjatycką?

- Bardzo – uśmiecham się do niego i rozglądam po mieszkaniu. Wystrój jest skromny i widać, że nie ma tu ręki kobiety. Jednak naprawdę mi się podoba. Wszystko tworzy jednolitą całość. Nie ma zbędnych ozdób, nasyconych kolorów i innych błyskotek. Mieszkanie w pewien sposób nie pasuje do barwnej osoby Olka. Chociaż... tatuaże na rękach ma w czarnym kolorze. Nie jest fanem kolorowych wzorów na swoim ciele, ale bardzo lubi je projektować. Gdy wchodzimy do kuchni, dochodzi do mnie zapach gotowanego dania. Czuję dużo przypraw i ślinka mi cieknie na myśl o spróbowaniu. Olek szykuje talerze i po chwili nakłada na nie ryżu z jakimś sosem. Widzę, że pełno w nim warzyw, mięsa i grzybków mun. Niesie talerze do salonu, a mnie prosi o zabranie szklanek z wodą. Zaczynamy jeść, a Olek postanawia od razu zapytać o sytuację z rana.

- Co się właściwie stało? – pyta i nakłada sobie porcję ryżu do ust.

- Chodzi o moich rodziców – mówię smutno i wkładam sobie do ust kawałek kurczaka. Jedzenie jest niesamowite. Wszystko idealnie doprawione tak, jak lubię. Dobry z niego kucharz.

- Co z nimi? – dopytuje.

- Ja... - zaczynam mówić, ale zastanawiam się, ile mogę mu zdradzić.

- Wiesz, że możesz mi zaufać – patrzy na mnie i czeka na moją decyzję,

- Chodzi o to, że jak miałam osiemnaście lat wyprowadziłam się – postanawiam się otworzyć. - Można powiedzieć, że uciekłam. Rodzice wtedy zabronili mi kontaktu z nimi i moją młodszą o trzy lata siostrą. Dzisiaj jak wychodziłam do pracy, zatrzymał mnie listonosz. Otrzymałam od nich po czterech latach list. A właściwie nie od nich tylko od Marty. Zaprosiła mnie na swój ślub. Po prostu zastanawiam się, po co to całe przedstawienie. Myślałam, że jest na mnie zła. Znaczy, że będzie na mnie zła, bo zostawiłam ją z nimi. Wyjechałam i w ogóle. Ale jednak bardziej prawdopodobne jest to, że chcą mnie ośmieszyć przed wszystkimi. Uciekłam, nic nie osiągnęłam w życiu, nie mam faceta. – wymieniam.

- Nie przesadzasz? – uśmiecha się do mnie. – Masz pracę, jesteś świetną osobą. Co więcej potrzeba? – chwilę patrzy na mnie i pyta: Serio są, aż tak okropni? – kiwam głową. Żeby tylko wiedział. Olek to naprawdę świetny facet. Przystojny, miły i szarmancki. Ideał każdej dziewczyny. Szkoda tylko, że nie mogę się pakować w związki. Z chęcią bym się z nim umówiła.

Resztęwieczoru śmiejemy się z różnych sucharów znalezionych w Internecie. Czytamy naFacebooku historie na anonimowych wyznaniach i opowiadamy wtopy z młodzieńczegożycia. Spędzamy miło czas i bawimy się świetnie w swoim towarzystwie. Mamwrażenie, jakbym znała go od dobrych kilku lat.



Olek

,,Ser­ce każde­go z nas no­si ja­kiś tatuaż''.

Kilka dni temu spędziliśmy z Pauliną fajnie czas. Śmialiśmy się do upadłego i rozmawialiśmy kilka godzin. Nasza rozmowa zaczęła się nieprzyjemnie ze względu na to zaproszenie, ale później wszystko się jakoś ułożyło. Jednak niepokoił mnie fakt, że ma takie napięte stosunki z rodzicami. Mimo tego, że miałem tylko matkę, między nami wszystko było dobrze. Kochałem ją, a ona często dzwoniła do mnie. Miała mieszkanie tutaj w Warszawie oraz w Berlinie, gdzie często pracowała. Moje dzieciństwo było udane. Czułem się kochany i doceniany przez nią. Chwaliła mnie, gdy zrobiłem coś dobrze, ale też potrafiła ukarać, kiedy coś przeskrobałem. Nie mogę sobie wyobrazić, jak można nie mieć wsparcia od rodziców. Musieli naprawdę skrzywdzić Paulinę, skoro zdecydowała się wyjechać. Jest ode mnie młodsza, ale czasem czuję, jakby przeszła dużo więcej.

Ten tydzień miałem wypełniony po brzegi. Ledwo wyrabiałem się między jednym klientem a drugim. Czas gonił i pędził nieubłaganie. Nie miałem nawet czasu odpisać na głupiego SMS –a, a co dopiero mówić o spotkaniu.

Zegarek wskazuje dwudziestą trzecią. Jest niedziela, a ja dopiero wróciłem ze studia. Mam wyrzuty sumienia, że nie rozmawiałem cały tydzień z chłopakami i Pauliną. Obiecałem sobie, że ten będzie mniej zarobiony. Nie wziąłem prysznica i śmierdzący po całym dniu walnąłem się na łóżko.

Z samego rana dzwoni do mnie telefon. Patrzę na wyświetlacz i widzę imię Krystiana. Czego on może chcieć? Odbieram zaspany i okazuje się, że chłopaki zaraz będę u mnie. Wstaję i szybko biegnę pod prysznic. Boże, jak ten dzień się zaczyna. Szybko namydlam się, żeby zetrzeć nieprzyjemny zapach po całym zeszłym dniu i spłukują zimną wodą. Wychodzę w ręczniku, a wtedy w drzwiach stają chłopaki.

- O kurde. Jakie widoki z rana! – śmieje się Patryk. Przeciąga ręką po swoich krótkich włosach i uśmiecha się najlepiej, jak potrafi.

- Oj weź! Nawet nie uprzedziliście mnie wcześniej! – mówię lekko zirytowany.

- Nie masz dla nas czasu – stwierdza Krystian, siadając z założonymi rękami na kanapie. Wygląda młodziej niż jest w rzeczywistości. Dziewczyny uważają go za bardzo przystojnego i z tego co wiem od Martyny, uwodzą go nawet na służbie.

- Wybaczcie. Zeszły tydzień naprawdę był dla mnie ciężki – mówię ze skruchą. Naprawdę jest mi przykro, że nie miałam ani chwili. Praca mnie pochłonęła całkowicie.

- Musisz zrobić sobie jakieś wakacje – klepie mnie po ramieniu.

- Tak. Bo to takie proste - przewracam oczami i patrzę, gdzie podział się Łukasz. Pewnie wyjada mi resztki z lodówki. Facet ćwiczy kilka razy w tygodniu i potrzebuje dużo kalorii. Nie potrafi za bardzo gotować, więc raczy się moim jedzeniem.

- Stary, zarobiłeś przez ten tydzień więcej niż przez zeszłe dwa – stwierdza Krystian. Sam ma kilka tatuaży i wie, ile kosztują.

- No niby tak. Nie wiem – wycieram drugim ręcznikiem włosy i idę do pokoju się ubrać. Gdy wyciągam podkoszulek z szafy przypominam sobie, że miałem ich zapytać o tę sprawę z pociętymi rzeczami w mim mieszkaniu. Zapomniałem o tym. Gdy wychodzę, oni już paradują po mojej kuchni i jęczą, że mam pustą lodówkę. Śmieję się i wciskam im dwieście złotych, żeby zrobili zakupy. Takim sposobem się ich pozbywam i mogę trochę ogarnąć. W międzyczasie dzwonię do Pauliny.

- Cześć – witam się podekscytowany.

- Hej – wyobrażam sobie jej uśmiech i od razu mi lepiej.

- Przepraszam cię za kompletny brak czasu. Ale nadrobimy to, obiecuję. Co ty na to? Dzisiaj wpadnę do siebie o siedemnastej – proponuję podjarany.

- Dobrze. I nie ma sprawy. Jesteś zapracowany. Rozumiem – mówi swoim delikatnym głosem. Mogłaby dorabiać jako lektor. Naprawdę. Coś takiego jest w jej głosie... co sprawia, że chce się jej słuchać.

- To do zobaczenia – żegnam się z Pauliną.

- Pa.

Zmywam naczynia w zlewie i czekam, aż wrócą z zakupami, żeby móc zjeść śniadanie. Mój plan dnia czasem doprowadza mnie do szaleństwa. Nie mam czasu nawet zjeść. Kończę płukać patelnię i zakręcam kran. Po chwili moje rozmyślania przerywają głosy. Chłopaki wchodzą, podśmiewając się z czegoś. Wycieram ręce w ścierkę kuchenną i idę w ich kierunku.

- Ja tu umieram z głodu – mówię i zabieram im torby. Wykładam jajka i od razu zaczynam rozbijać je do miski.

- Mam do was pytanie – zaczynam rozmowę. - Czy to wy ostatnio pocięliście mi rzeczy w domu?

- Co zrobiliśmy? – pyta zszokowany Patryk. Zrobił sobie kanapkę i pochłania ją w błyskawicznym tempie.

- Ktoś wszedł do mnie, nie wiem jakim sposobem i pociął mi kilka koszulek w tym tę z koncertu – mówię lekko zdenerwowany.

- Kurde stary nie zrobilibyśmy ci takiego świństwa – mówi szczerze Krystian. – Nie jesteśmy już głupimi nastolatkami.

- W porządku wierzę wam – mówię po chwili. Naprawdę czułem już wtedy, że to nie oni. Ale jestem w takim razie ciekaw, kto to zrobił. Chłopaki biorą chipsy i idą do salonu.

- Krystian, wiadomo coś o Rafale? – pytam, gdy jesteśmy we dwójkę w kuchni. Chłopaki okupują kanapę i szukają meczu w telewizji.

- Nie. Na razie nic. – odpowiada przybity. Gdy zaczynam nalewać ciasto na patelnię, Krystian mnie zaskakuje. - Właśnie kiedy zamierzałeś powiedzieć mi, że ta dziewczyna pod kościołem to jego koleżanka?

- Sorry. – mówię speszony, że to odkrył. Oni nic nie wiedzieli, że spotykam się z Pauliną. To znaczy w celach przyjacielskich. Chciałem, żeby tak pozostało. Głupio mi, że jednak wyszło to na jaw.

- Myślę, że coś miała wspólnego z jego śmiercią. – mówi po chwili. Przez to, co powiedział, o mały włos sparzyłbym się patelnią.

- Przestań! Nawet tak nie mów – patrzę na niego wkurzony.

- A co? Zakochałeś się? – unosi brew zdziwiony. Krzyżuje ręce na klatce piersiowej i wpatruje się we mnie.

- Podoba mi się okej? Ona się z nim przyjaźniła. Tylko przyjaźniła.

- Ciekawe czemu nic nam nie powiedział – mówi z wyrzutem. Krystian dobrze się dogadywał z Rafałem i był zły, że miał jakieś sekrety przed nami.

- Bo ona nie chciała się mieszać między nas. Był jej przyjacielem.

- Stary, policja ją podejrzewa – mówi cicho.

- Co?! – pytam zaskoczony.

- Przesłuchiwali ją ostatnio.

- Jak każdego z nas. – mówię wzburzony. Nie wierzę, że to jej sprawka. Po prostu nie.

- Dobra koniec tematu. Widzę, że mocno cię wzięło i nie ma o czym mówić. – zostawia mnie samego i dołącza do chłopaków. Wyrzucił to z siebie, jakby był na mnie zły. Jakby myślał, że i tak nie przemówi mi do rozumu. Ale nie znał je. Nie rozmawiał z nią Tyle co ja.

Kilka minut przed siedemnastą jestem pod mieszkaniem Pauliny. Kupiłem w cukierni ciastka czekoladowe i sok pomarańczowy. Myślę, że będziemy tego potrzebować. Otwiera, uśmiechając się lekko. Idę z nią do kuchni i postanawiam od razu zapytać o Rafała.

- Paula, to prawda, że policja cię przesłuchiwała?

- Tak – nie patrzy na mnie. Jest zajęta obserwowaniem swoich stóp.

- Myślą, że to ty? – próbuję wyciągnąć od niej jak najwięcej.

- Tak – potakuje.

- Kurwa! Czemu? Przecież nic nie zrobiłaś. – podnoszę głos wkurzony.

- Olek. – patrzy mi w oczy i podchodzi do mnie. - To dla nich dziwne, że przyjaciele Rafała mnie nie znali. Zresztą oni też myśleli, że z nim spałam.

- To jakaś farsa.

- Nie zrobiłam tego. – mówi cicho.

- Wiem, przecież nic nie mówię. – dotykam jej ramienia.

- Wszystko mi się wali. Rodzice proszą o potwierdzenia obecności, policja mnie obserwuje. – idzie do salonu i siada z twarzą w dłoniach. Biegnę za nią i kładę jej rękę na plecach, żeby ją pocieszyć.

- Wszystko się wyjaśni. – mówię pocieszająco. Naprawdę się z nią zżyłem i zależy mi na niej. Po chwili wpadam na pomysł, jak mogę jej pomóc. – Posłuchaj, jest pewna rzecz. Chłopaki narzekają, że muszę zrobić sobie wakacje. Odkąd jestem właścicielem, studia nigdy nigdzie nie wyjeżdżałem. Dlatego, żeby pogodzić nasze sprawy, pojadę z tobą na wesele.

- Co?! – podnosi głos zaskoczona. Patrzy na mnie zszokowana i odsuwa się nieznacznie.

- Będę twoim partnerem na wesele. Utrzemy nosa rodzicom – uśmiecham się do niej.

- Nie. To nie jest dobry pomysł. Masz dużo pracy. Zresztą jak chcesz odpocząć, to możesz sobie jechać za granicę, a nie...- mówi na jednym wdechu, aż jej przerywam.

- Ale ja chcę jechać z tobą. Naprawdę zaniedbywałem cię ostatnio i...

- Ale my jesteśmy tylko przyjaciółmi. – przerywa mi.

- To na weselu będziemy udawać, że jestem twoim chłopakiem. Albo nie... słabe to będzie. Narzeczonym.

- Co? Chyba sobie żartujesz – wstaje z zaskoczenia. Patrzy na mnie z niedowierzaniem.

- Paulina, chcesz utrzeć im nosa? – staję naprzeciwko niej i patrzę jej w oczy. Te niebieskie, piękne oczy. - Chcesz mieć tam kogoś po swojej stronie?

- Tak – mówi cicho. Uśmiecham się i mówię, że jesteśmy umówieni. Martwię się, żeby nie zmieniła zdania. Naprawdę chcę jej pomóc. Siadamy z powrotem na kanapie i zaczynamy jeść ciastka. Są nieziemsko dobre, co widać po ilości zjedzonych paczek. W koszu lądują prawie trzy. Oglądamy telewizję i w ciszy siedzimy pogrążeni we własnych myślach. Po kilku minutach do Pauliny chyba dopiero dochodzą moje słowa.

- Olek, ale jak ty to sobie to wyobrażasz? – pyta zaniepokojona. Po chwili rozumiem do czego się to odnosi i odpowiadam zadowolony.

- Tak, że pojedziemy do Przemyśla i tam będziemy się bawić. – uśmiecham się do niej.

- Zrobisz to dla mnie? – patrzy na mnie z nadzieją.

- Jasne, że tak. Pamiętasz? Jesteśmy przyjaciółmi. – uśmiecha się delikatnie, potakuje i sięga po ciastko. Patrzę na nią przez chwilę i zaczynam zastanawiać się, co nas właściwie czeka w podróży. Czasem jest jedną, wielką, zagadką, której nie sposób odkryć. Myślę też nad tym, jak zmienić to, że jesteśmy przyjaciółmi.


Jak myślicie czy Olkowi uda się zmienić przyjaźń z Pauliną w związek?                                                                                                                                                                      Kto przyczynił się do śmierci Rafała?                                                                                                      Czemu Paulina wyjechała z rodzinnego miasta?                                                                                     Jestem ciekawa, jakie macie prognozy.

- mysteriousgirl2424


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Com