Truyen2U.Net quay lại rồi đây! Các bạn truy cập Truyen2U.Com. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22 + info z pytaniami

Najpierw rozdział czy info? Hm... chyba info :) Buahaha....

Nie wiem czy wiecie, ale planuje serię Jesteś. O szczegółach dowiecie się troszkę później, ale jeśli podoba wam się ta część myślę, że zostaniecie ze mną jeszcze przez następne. Przynajmniej taką mam nadzieję.

Co powiecie na małą zmianę okładki?


Kontynuacja rozdziału 21 (fragment który po złości wam ucięłam. Dziękuję, że to czytacie :)

Idę do Pauliny i patrzę, jak pakuje walizkę. Podchodzę do niej i wyrywam jej ubrania z ręki. Rzucam je na bok i czekam na jej reakcję. Jest na mnie zła. Mruży oczy i każe mi przestać.

- Nie przestanę! Chcę wiedzieć co się dzieje! Chcę wiedzieć, kto cię skrzywdził! – wybucham. Ma dość zabawy w kotka i myszkę. Kocham ją i nie chcę tracić ani chwili.

- Nie musisz nic wiedzieć! – podnosi głos. Postanawiam przejąć sprawy w swoje ręce.

- Wyjdź za mnie. Tak na serio. Bez udawania przed twoimi rodzicami. – klękam przed nią, a ona patrzy na mnie zszokowana.

- Nie wyjdę za ciebie, nie rozumiesz?! - po chwili ścisza głos: Nie wyjdę. Nie mogę. - upada przy ścianie z płaczem. Siadam obok niej i przytulam ją do siebie.

- Paula, o czym ty mówisz? Nie kochasz mnie?

- Właśnie dlatego, że cię kocham, nie wyjdę za ciebie, rozumiesz? - płacze dalej. - Nie mogę mieć dzieci. Nie mogę dać ci rodziny, o jakiej marzy każdy facet. – jej słowa mnie zaskakują. Ale... jak to? Dobrze zrozumiałem? Nie może mieć dzieci?

- Paula. Kocham cię.- mówię szczerze. Nic innego nie przychodzi mi do głowy.

- Nie rozumiesz! Ja ci nie dam rodziny! Nie dam ci dzieci! - po jej policzkach spływają łzy, a ja pragnę je zetrzeć jak najszybciej. Wstaje i chodzi po pokoju z nerwów. Próbuję podejść do niej, ale Paulina mnie odpycha. Odsuwa mnie od siebie, co potrafi najlepiej. Przejrzałem ją. Zawsze tak robi. Całe życie wszystkich próbuje odsunąć. Może to dlatego jej matka domyśliła się, że nie jesteśmy razem? Powiedziałem, że chcemy mieć rodzinę, a okazuje się, że nie.

- Paulina, o czym mówisz? - pytam zaniepokojony. Wiedziałem, że coś jej nie daje spokoju, ale to, co powiedziała...

- Myśl o nieposiadaniu dziecka wywołuje u mnie niepokój, lęk a przede wszystkim ból. Nie jest prawdziwą kobietą.

- Nie mów tak! Paula tyle razy pokazywałem ci, że jesteś prawdziwą, niesamowitą kobietą. Kocham cię. Bardzo cię kocham. Jesteś najlepszym, co mi się przytrafiło.

- Nie wierzę ci. - szepcze. - Chcesz mieć dzieci, sam to powiedziałeś. – miała rację. Nie wiem, jak mam teraz to odkręcić. Ale kocham ją. Dzieci nie są najważniejsze. Nie pozwolę, żeby to przekreśliło naszą miłość.

- Kochanie, ale... są inne sposoby. Poradzimy sobie ze wszystkim. Razem damy radę. Możemy wszystko. - wsuwam palec wskazujący pod jej podbródek, a kciukiem ścieram łzy z jej policzka. - Wiem, że to wszystko nie jest takie proste, ale spójrz: zawsze dawałaś radę i tym razem też przetrwasz. A wiesz dlaczego? Bo masz mnie. Tym razem nie będziesz walczyć w pojedynkę. Ja zawsze będę przy tobie, gdy droga będzie wyboista albo gdy będzie miała mnóstwo rozgałęzień - razem damy radę. Wszystko się ułoży, bo jesteśmy w tym we dwoje.

- Teraz tak mówisz. A za kilka lat będziesz mi wyrzucać to, że nie dałam ci dziecka. – mówi z wyrzutem.

- Przestań! To nieprawda. Kocham cię i nic tego nie zmieni. Rozumiesz? - Paulina po kilku długich chwilach kiwa delikatnie głową i całuje mnie delikatnie. Głaszczę ją po policzku i wyciskam całusa pośrodku czoła.

- Ja cię tak bardzo przepraszam. - wtula twarz w moje ramię.

- Nie masz za co. - przytulam ją mocno do siebie, żeby dodać jej otuchy.

- Nie czuję się prawdziwą kobietą. – mówi po chwili. Odsuwam ją od siebie i patrzę jej w oczy.

– Mylisz się. Jesteś stuprocentową kobietą i zamierzam ci to udowodnić. - zaczynam ją całować i rozsuwać poły szlafroka. Odwróciłem się, żeby zgasić światło i zacząłem prowadzić nas w stronę łóżka. Wiem, że Mozę działałem pod wpływem impulsu, ale udało się. Do rana pokazywałem jej, jak ją kocham. Całowałem i kochałem każdy fragment jej pięknego ciała, aż w końcu padła wyczerpana z błogim uśmiechem na twarzy. Wreszcie mi zaufała. Cieszę się, że powiedziała mi prawdę. Kocham ją i zrobię dla niej wszystko.

Rozdział 22

Paulina

Per aspera ad astra – Przez trudy do gwiazd

Z samego rana budzę się wypoczęta i zaspokojona. Spędziłam niesamowite chwile z Olkiem, które sprawiły, że naprawdę poczułam się kochana. Nie wiem, jak mogłam wmawiać sobie przez tyle lat, że nie jestem kobietą. Chociaż nie... wiem czemu. Przez swoją matkę.

Patrzę na błogi uśmiech śpiącego Olka i uśmiecham się szeroko na ten widok. Niesamowity facet z niego. Naprawdę. Jego słowa o tym, że jestem stuprocentową kobietą – pozwoliły mi na odetchnięcie z ulgą. Zawsze chciałam spotkać kogoś, kto zaakceptuje mnie taką, jaką jestem. Niedoskonałą mnie. Całuję go w policzek, a po chwili zostaję przygwożdżona do łóżka. Nachyla się nade mną i szepcze mi do ucha.

- Myślałaś, że śpię? – pyta seksownym, zachrypniętym głosem. Tak szczerze to tak właśnie myślałam, ale skoro się obudził... może wykorzystamy lepiej poranek.

- Nie. Chciałam cię obudzić. – uśmiecham się do niego. Całuję go w płatek ucha i pytam, czy będziemy niegrzeczni z rana. Śmieje się i zaczyna całować mnie po twarzy, a później schodzi coraz niżej i niżej. Uwielbiam jego głos, kiedy mówi, że mnie kocha. Głęboki baryton rozbrzmiewa w mojej głowie, a przez ciało przelatują dreszcze.

Po takiej pobudce leżymy przytuleni w skotłowanej pościeli. Widzę, że Olek się nad czymś zastanawia, a mnie to martwi. Może, żałuje, że mi się wczoraj oświadczył? Zresztą to i tak się nie liczyło. Pewnie powiedział tak, żeby wywołać u mnie reakcję. Może wcale tego nie chciał?

- W porządku? – pytam zaniepokojona.

- Tak. – przesuwa palcem po mojej twarzy, a po chwili dodaje: Tylko zastanawiam się... jak to wszystko się stało? Jesteś pewna, że...

- Że nie mogę mieć dzieci? – dokańczam za niego. Wiem, że nie chce mnie zranić i głupio mnie o to pytać, ale chcę, żeby o wszystkim wiedział. Takie są fakty i nie mam co z nimi walczyć. Doceniam to, że Olek chce być delikatny, ale nie jestem z porcelany. Kiwa głową i przytula mnie mocniej.

- Nie ma najmniejszej możliwości, żebym miała dziecko. Mam usunięte oba jajowody. – mówię speszona. Wstydzę się mówić o tym wszystkim, co zaszło. To dla mnie cały czas jest bardzo trudne.

- Co? Jak to się stało?

- Ja ... jak miałam szesnaście lat, popełniłam błąd. Zgodziłam się na seks i stało się. Zaszłam w ciążę. Niestety pozamaciczną. Nie miałam o tym pojęcia i trafiłam do szpitala w boleściach. Dostałam bolesnych skurczy i krwotoku. Pękł mi jajowód. Musieli go wyciąć. Tak moje szanse na bycie matką zmalały. Ale nadal mogłam nią być.- robię kilka wdechów, a Olek trzyma mnie cały czas za rękę. - Niestety dwa lata później nie wiadomo, z jakiego powodu zrobił mi się wodniak na jajowodzie. Musieli usunąć też drugi.

- Skarbie, tak mi przykro. - nie potrafię mu opowiedzieć o tym, co przeżywałam, przez wszystkie lata. Byłam w tym wszystkim sama. Nie miałam komu się zwierzyć z wątpliwości i problemów.

- Obiecaj mi coś. – mówi po chwili, wyrywając mnie z zamyślenia.

- Co tylko chcesz.

- Umówisz się z psychologiem. Musisz porozmawiać o tym ze specjalistą. Ja nie potrafię ci pomóc.

- Pomagasz. To, co dla mnie robisz...

- To nie wystarczy. – przerywa mi. - Ja się mogę pogodzić z nieposiadaniem dzieci, a czy ty również?

- Masz rację. – mówię po chwili namysłu. Moje reakcje na kobietę z dzieckiem nie są normalne. - Obiecuję, że pójdę. – powinnam dawno to zrobić. - A teraz przytul mnie. – robi, co każę i kilka chwil spędzamy wtuleni w siebie. Czuje się bezpiecznie w jego ramionach. Sprawia, że chcę dalej żyć i kochać się z nim każdego dnia.

- Paulina czemu myślałaś, że nie jesteś prawdziwą kobietą? – pyta delikatnie.

- Rodzice mi to powtarzali jak mantrę. - szepczę, przypominając sobie chwile, w których mi to dawali jasno do zrozumienia.

- Co?! – patrzy na mnie, jakbym powiedziała mu, że trawa jest niebieska.

- Każdego dnia przypominali mi o tym, że nie będę matką. – mówię cicho. Ich słowa nadal bolą. Tego dnia, kiedy pierwszy raz mi to powiedzieli, zranili mnie okropnie. To stworzyło trwały ślad na mojej psychice. I pewnie na zawsze w niej pozostanie.

- Są potworami. – mówi zdenerwowany. Słyszymy, że na dole toczą się jakieś rozmowy. Można wydedukować, że moi rodzice ustalali coś Martą i Marcinem. Olek zrywa się nagle z łóżka i wkłada ubrania. Jestem tak zdezorientowana, że odzywam się, dopiero gdy zapina spodnie.

- Olek? Co ty robisz? – pytam zaskoczona, okrywając się kołdrą.

- Idę przemówić im do rozumu. – wkurzony wychodzi z pokoju. Odsuwam szybko kołdrę i postanawiam go zatrzymać.

- Olek! - zakładam szlafrok i zbiegam za nim. Niestety stoi już naprzeciwko moich rodziców i zaczyna mówić, a raczej krzyczeć na nich.

- Nawet w najśmielszych snach nie przypuszczałem, że są państwo tak egocentryczni, zadufani w sobie, okrutni i ubodzy w uczucia. Jak mogliście wyrządzić Paulinie taką krzywdę?! Jak możecie nazywać się rodzicami! Jak możecie udawać, że jesteście z niej dumni!

- Olek wystarczy. – łapie go za rękę i ściskam lekko.

- Nie! Nie wystarczy! - krzyczy. - A ty jak możesz wyrzucać jej to, że nie jest prawdziwą kobietą? – tym razem zwraca się do mojej matki. – To ty nie jesteś prawdziwą matką!

- Dość. – przerywa mu Marta. – Olek, nie pozwalam obrażać ci mojej matki. – mówi wzburzona. Chce bronić matki. Nie winię jej. Ona o niczym nie wiedziała i zawsze żyła w przekonaniu, że to ja byłam tą złą.

- A wiesz, co zrobiła twojej siostrze?! Jak ją potraktowała?! – zwraca się do mojej matki : No powiedz córce, jak nie pomogłaś Paulinie, gdy cierpiała po stracie dziecka. No powiedz, co jej powiedziałaś, gdy wycięli jej drugi jajowód i straciła możliwość bycia matką. Przyznaj się!

- Mamo? O czym on mówi? - pyta zaskoczona Marta. Patrzy na moją matkę w poszukiwaniu wyjaśnienia, ale go nie otrzymuje. Za to moja matka jak zawsze musi mi dopiec.

- Twoja siostra była zwykłą puszczalską. W wieku szesnastu lat zaszła w ciążę, a później nie potrafiła jej donosić. – odpowiada.

- Nie potrafiłam?! Nie mogłam! – tym razem ja się wtrącam wzburzona. Nie pozwolę, żeby kłamała i zwalała winę na mnie. Nie zrobiłam nic złego, a nawet jeśli by tak było, moja matka powinna być ze mną. Stać za mną murem.

- Ja o niczym nie wiedziałam. – tłumaczy się Marta. Przytula mnie i przeprasza, płacząc w moje włosy.

- Wiem, że nie wiedziałaś. – mówię cicho. Odsuwam ja od siebie po chwili i mówię, że wyjeżdżamy z Olkiem. Nie mam ochoty dłużej zostać w tym domu. Wymieniamy się numerami telefonu, a ona obiecuje, że będzie się odzywać. Patrzę ostatni raz na rodziców i zaczyna mi się robić ich żal. Myślałam, że... to znaczy miałam nadzieję, że się opamiętali. Niestety... tak się nie stało. Teraz zostaną sami. Jestem pewna, że Marta ograniczy z nimi kontakt.

Idziemy z Olkiem na górę i w milczeniu zaczynamy pakować nasze rzeczy. Wrzucamy wszystko, jak popadnie, a w mojej głowie pojawia się tysiąc myśli.

- Jesteś na mnie zła? – pyta Olek po dłuższej chwili. Odwracam się do niego i widzę, że na mnie patrzy. Może nawet przez dłuższą chwilę. – Nie zamierzam cię przepraszać. Nie żałuję, że im wygarnąłem. Ktoś to musiał zrobić. – uśmiecham się do niego i podbiegam, żeby go przytulić.

- Kocham cię. I jestem wdzięczna, że to zrobiłeś. Odzyskałam dzięki tobie siostrę. – przesuwam placem po jego policzku i całuję go w usta.

- Tak sobie myślałem... a może byśmy przedłużyli nasz wyjazd. Nie zostaniemy tutaj, ale może byśmy coś zwiedzili. Wynajmiemy pokój w hotelu i zamkniemy się na dwa dni. Co ty na to?

- Planowałeś to? – pytam zaskoczona. Mieliśmy zostać tu dwa dni i nic więcej.

- Powiedzmy, że na wszelki wypadek nie zaplanowałem klientów na najbliższe trzy dni. Dopiero w czwartek mam sześciogodzinną sesję ze stałym klientem. – uśmiecha się szeroko. A to cwaniak.

- Myślę, że moja szefowa poradzi sobie beze mnie, ale jeszcze zadzwonię i się upewnię. – wybieram jej numer i kilka chwil z nią rozmawiam. Mówi, że dawno nie brałam urlopu i największą przyjemnością pozwoli mi na odpoczynek. Olek cały czas stoi blisko mnie, podsłuchując rozmowę. Gdy się rozłączam, mówi, że uwielbia ją i musi jej kupić kwiaty albo czekoladki.

- Szczerze to bym nie radziła. Wolałabym, żebyś od teraz nikomu nie słodził. – śmieję się. Nie mogę uwierzyć, że jednego dnia jesteśmy przyjaciółmi, a drugiego parą.

- Taka zazdrośnica z ciebie? – kładzie ręce na moich biodrach i przesuwa brodą po moim policzku. Uwielbiam to tarcie, jakie wywołuje jego delikatny zarost na moim ciele.

- Wiesz, że tak będzie. Jest tyle innych kobiet, które mogą dać ci więcej niż ja. – mówię smutno. Boję się, że jeśli za bardzo się zaangażuję, spotka mnie kiedyś zranienie z jego strony.

- Kochanie, nie gadaj głupot. – przesuwa kciukiem po moim policzku i z uśmiechem klepie mnie w tyłek. – A teraz zbieraj się. – idę do łazienki i zbieram rzeczy do kosmetyczki. Na umywalce leżą wszelkie mazidła, których użyłam, żeby wyglądać dobrze na weselu. Pojedynczo wkładam je do środka i zasuwam zamek. Wrzucam ją do walizki i widzę, że Olek siedzi gotowy do wyjścia. Bierze obie walizki i znosi je na dół. Marta z narzeczonym stoją przy drzwiach, chcąc się pożegnać. Moich rodziców nigdzie nie widzę. Może i lepiej. Nie chcę ich więcej oglądać.

- Na pewno nie chcecie zostać? – pyta Marcin.

- Na pewno. – mówi za mnie Olek.

- Przepraszam was, że tak wyszło. – mówię ze skruchą.

- Nic się nie stało. Jest mi tylko przykro, że... że nie miałam o niczym pojęcia i tak ślepo wierzyłam matce. Przepraszam. – bierze mnie w objęcia i przytula mocno. – Kocham cię siostrzyczko. – uśmiecham się, a ze szczęścia płyną mi łzy. Wreszcie po takim czasie odzyskałam zaufanie siostry.

- Ja ciebie też kocham. – mówię szczerze. Odsuwamy się od siebie i widzę, że obie się wzruszyłyśmy. Śmiejemy się z tego, a Olek pochodzi do niej i całuje ją w oba policzki.

- Jeszcze raz najlepszego z okazji ślubu. – mówi, a Marcinowi życzy miłego miesiąca miodowego. Oh, faceci. Wszyscy tacy sami.

Żegnam się z Marcinem i idę do wyjścia. Otwieram bagażnik i czekam, aż Olek włoży walizki do środka. Wsiadamy do samochodu i machamy na pożegnanie nowożeńcom. Odjeżdżamy z miejsca w ciszy zatopieni we własnych myślach. Zastanawiam się, czy powinnam żałować przyjazdu tutaj. Wylałam wiele łez, mimo że obiecałam sobie, że tego więcej nie zrobię. Jednak... w końcu odzyskałam siostrę i znalazłam miłość. Nic więcej mi nie potrzeba na tę chwilę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Com