Rozdział 25
Akcja znowu zacznie się rozkręcać i powoli będziemy zbliżać się ku rozwiązaniu sprawy Rafała. Zostańcie ze mną do końca.
- mysteriousgirl2424
*********
Paulina
Gaudeamus igitur, iuvenes dum sumus – Cieszmy się więc, póki jesteśmy młodzi
Olek zaskoczył mnie prośbą o wprowadzenie się do niego. To wszystko dzieje się bardzo szybko. Leżę w łóżku i oglądam jakiś durny serial. W sumie nie wiem sama po co. Zajadam się czekoladową babeczką z nowej cukierni otworzonej niedaleko naszego mieszkania i myślę intensywnie. Jak ja teraz utrzymam formę, kiedy sprzedają takie pyszności? Masakra. Chyba czas wziąć się za częstsze ćwiczenia. Chciałam zrobić Olkowi niespodziankę, ale stwierdziłam, że będę mu niepotrzebnie przeszkadzać. Ma ostatnio dużo pracy w studiu i mało czasu dla mnie. Rozumiem to naprawdę, ale tęsknię za nim.
Nagle słyszę, że dzwoni mój telefon. Zrywam się z łóżka i biegnę do kuchni. Robiłam sobie kanapki i pewnie go tam zostawiłam. No jasne. Na desce do krojenia. Na wyświetlaczu pojawia się imię Marty, więc odbieram szybko, bo jest niezbyt cierpliwa i dzwoni raz. W porywach do dwóch.
- Hej siostra. – witam się z młodszą wersją siebie.
- Hej. – mówi podniecona.
- Co tam? – Marta miała wyjechać z narzeczonym na miesiąc miodowy na Mazury. Rodzice wmawiali, że muszą wybrać miejsce za granicą, ale oni nie chcieli. Woleli spacerować po polskiej plaży i jeść rybę z frytkami.
- Słuchaj, wczoraj wróciliśmy z Mazur. Było tak cudownie. Codziennie chodziliśmy nad wodę, opalaliśmy się i jedliśmy pyszności. Żałuj, że nie jadłaś gofrów nad morzem. Mówię ci! Coś niesamowitego! Marcin zabrał mnie nawet na żagle. Było tak cudownie. Nigdy nie próbowałam sił w tej dyscyplinie, ale podoba mi się. – mówi z entuzjazmem.
- Cieszę się. – mówię krótko. Sama zaczynam myśleć, żeby kiedyś pojechać nad morze ten pierwszy raz i odpocząć. Niczym się nie martwić i mieć Olka tylko dla siebie.
- A jak tam u ciebie? Jak mają się sprawy z Olkiem? – pytam, zmieniając grzecznie temat na moje nudne życie. Kocham je, ale nie jest tak ciekawe, jak jej.
- Wiesz co, mamy ostatnio mało czasu dla siebie. Ma dużo pracy. – mówię ze smutkiem w głosie.
- No tak, jest w końcu najlepszym tatuażystą w mieście! – mówi ucieszona. Uwielbia go i podziwia jego prace, które wstawia na stronę internetową. Sama się zastanawia nad zrobieniem jakiegoś. Tak samo, jak ja. Mam już jedno dzieło Olka i bardzo bym chciała kolejne.
- Wiem, ale ... było tak cudownie wtedy, kiedy spędzaliśmy czas w hotelu. – mówię rozmarzona.
- Jesteś siostra napalona cały czas? – śmieje się do słuchawki. A ja w głębi duszy stwierdzam, że tu chodzi też o bycie blisko psychicznie. Lubię z nim rozmawiać i się mu zwierzać.
- Koniec tematu. Rozłączam się! – i tak też robię. Nie będę z młodszą siostrą rozmawiać o seksie! Jeszcze mnie nie pogrzało. Patrzę, że dostałam SMS-a od Olka, który pyta, czy mogłabym do niego przyjechać. Odpisuję, że tak i biegnę na górę. Przebieram się w swoje ulubione skórzane spodnie i jadę do niego. Stoi uśmiechnięty przed swoim mieszkaniem i podchodzi do mnie z kaskiem w ręku. Nie wiem, skąd on go wziął, ale może pożyczył od Krystiana czy coś?
- Pomyślałem, że się przejedziemy. Co ty na to?
- Dobrze. Wsiadaj. – uśmiecham się zadowolona, kiedy siada za mną. Zakłada kask i obejmuje mnie za biodra. Ostatnio napisał mi, że uwielbia mnie w skórzanych spodniach. Zaczęłam się śmiać, że jest dziwny, a on wtedy opowiadał ze szczegółami, jak w nich wyglądam. Tak szczerze, nie wiem, kiedy zdążył mi się przyjrzeć, bo ostatnio rzadko w nich chodziłam. Ale to mało ważne. Zabieram go na szybką przejażdżkę po okolicznych mniejszych miastach, bo po Warszawie nawet trzydziestu kilometrów czasem nie można przekroczyć. Po ponad godzinie wracamy do Olka. Zaprasza mnie na kolację i prosi, żebym została na noc. Nie zostaje mi nic innego jak się zgodzić. Tęsknię za nim i chcę wykorzystać każdą chwilę z nim.
Olek
In dubiis benigniora preferenda sunt – W sprawach wątpliwych wybiera się życzliwsze rozwiązanie
Skończyłem tatuować dziewczynę wcześniej, więc postanowiłem zadzwonić do matki. Dawno nie gadaliśmy, bo była na Karaibach z nowym facetem, a ja nie chciałem jej przeszkadzać. Cieszę się, że układa sobie życie. Naprawdę. Ale mogłaby czasem się mną zainteresować. Nawet nie wie, że mam narzeczoną! Nie wiem, jak to przyjmie, bo to dosyć zaskakująca informacja. Nawet chyba nie wspominałem jej o Paulinie. A teraz: Patrz mamo mam narzeczoną! Śmieszne...
Siadam na fotelu i dzwonię do niej z nadzieją, że znajdzie chwilę. Odbiera po drugim sygnale i wita się ze mną uradowana.
- Cześć synku. – mówi słodkim, kojącym głosem. Kojarzy mi się z dzieciństwem.
- Cześć mamo. – mówię z uśmiechem. Poprawiam się na fotelu i widzę, że posadziłem tyłek na folii. Wstaję i przekładam ja na stolik, żeby wygodnie usiąść. Dobrze ją słyszeć.
- Co tam słychać?
- Z takich nowych rzeczy to mam narzeczoną i rozbudowuję ofertę studia. – wyrzucam od razu. Co się będę patyczkował. Chciałem, żeby wróciła i jak najszybciej poznała Paulinę.
- Co?! – nic nie mówię. - Nie żartuj Olek. Już myślałam, że mówisz prawdę. – śmieje się głośno.
- Mamo, mówię prawdę.
- Jakim cudem? Jak to się stało? – pyta zaskoczona. - Opowiadaj wszystko po kolei. Boże... mój syn się chce żenić... - niedowierza.
- Zakochałem się i oświadczyłem. Tyle w temacie. Mam nadzieję, że ją poznasz niedługo.
- Ja też mam nadzieję. Boże synek... tak przepraszam, że cię zaniedbuje. Jaki wstyd. – mówi ze skruchą w głosie. Teraz to mi jest głupio. Mogłem jej chociaż wspomnieć o tym.
- Zrehabilitujesz się, jak ją poznasz, więc niedługo musisz wrócić. – stwierdzam.
- Postaram się. – obiecuje. - Jaka jest?
- Piękna, mądra, seksowna i naprawdę niesamowita. Kocham ją. – mówię szczerze, pogrążając się w myślach o niej.
- Ty naprawdę się zakochałeś. Przyjadę. Naprawdę przyjadę. Musze poznać tą, która zwróciła ci w głowie.
- Poznasz ... I pokochasz jak ja. - gadamy jeszcze kilka minut i żegnamy się radośni.
Wychodzę ze studia bardzo zmęczony. Robiłem smoka przez siedem godzin i dostawałem już oczopląsu. Mam ochotę jak najszybciej położyć się do łóżka. Zamykam studio i idę w stronę samochodu. Nagle staję jak wryty. Nie mogę uwierzyć w to, co widzę. Kawałki szkła leżą porozrzucane po całym chodniku, a bok samochodu jest porysowany. Ktoś wybił mi szybę w samochodzie. Rozglądam się wokół, ale nikogo nie widzę. Jest po dwudziestej czwartej i uliczki są raczej opustoszałe. Cholera! Wyciągam telefon i dzwonię do pierwszej osoby, która przychodzi mi na myśl. Może ona będzie w stanie mi pomóc.
- Cześć Krystian. Mam problem. Ktoś mi wybił szybę w aucie. – mówię zdenerwowany.
- Że co?
- No to! Nie mam szyby w aucie! – krzyczę. Od strony kierowcy praktycznie nie ma ani kawałka szkła. Podchodzę bliżej i zaglądam do środka, żeby sprawdzić, czy nie zostałem okradziony. Radio jest na miejscu. Czyli to nie kradzież? Tylko wybita szyba. Hmm... Kurde, jeszcze będę musiał szukać mechanika, który mi ją wymieni. A samochód jest mi niezbędny.
- O kurde. Dobra słuchaj, zaraz będę.
- Dzięki. To na razie. - rozłączam się i patrzę na dzieło wandala. Ciekawe, ile będę czekać na naprawę. O Jezu ... jutro umówiłem się z Pauliną. Nie zastanawiam się nawet chwili i dzwonię do niej, mimo pory.
- Tak. - mówi ledwo przytomnym głosem
- Przepraszam. Obudziłem cię. – mówię ze smutkiem. Jest ostatnio zmęczona i jak się raz obudzi, drugi raz nie zaśnie.
- Nie. Wiesz co, przysnęłam na filmie. - śmieje się. - A ty dopiero wróciłeś?
- Właśnie po to dzwonię. Jeszcze nie wróciłem. Wyszedłem ze studia i zobaczyłem, że mam wybitą szybę w aucie.
- Co? Ale jak to? Kto to zrobił?
- Właśnie nie wiem. – wzdycham zdenerwowany. - Krystian ma zaraz przyjechać. – oznajmiam.
- Ale ukradli ci coś?
- Nie. Właśnie nic.
- Przykro mi. Będziesz musiał wydać trochę u mechanika. – mówi smutno.
- Słuchaj, właśnie dlatego dzwonię. Nie dam rady jechać z tobą po ten stół. – Paulina ostatnio powiedziała, że chciałaby kupić większy stół. Kinga się dołożyła i jutro mieliśmy po niego jechać.
- O rany zapomniałam. Ale nie ma problemu. Zadzwonię do chłopaka Kingi.
- Przepraszam. Naprawdę. – mówię smutny. Chciałem spędzić z nią trochę czasu.
- Olek w porządku. Kocham cię i wiem, że chciałeś mi pomóc. - mówi, ziewając przeciągle.
- Dobrze. Wracaj do spania. Dobrej nocy i kolorowych snów.
- Dobranoc Olek. I przykro mi, że ktoś ci zniszczył auto. - rozłączam się i czekam na Krystiana. Kurwa, ja się w niej zakochałem. Naprawdę nie mogę przestać o niej myśleć. Jej uśmiech, jej oczy i zaangażowanie - to ideał. Chodzący pieprzony ideał, który mówi mi, że mnie kocha. Nie ma nic lepszego. Już nawet w dupie mam auto. Chociaż... nie podoba mi się to, co się ostatnio działo w moim otoczeniu.
Po kilku minutach przyjeżdża Krystian z kilkoma chłopakami z policji. Sprawdzają wszystko, szukają odcisków palców i spisują moje zeznania. Denerwuję się trochę, bo jeszcze nigdy taka sytuacja mi się nie przydarzyła. A tutaj niespodzianka.
- Jak myślisz? Znajdą coś? – pytam Krystiana. Stoimy pod studiem oparci o ścianę i czekamy, aż wszystko będzie załatwione.
- Pewnie to jakieś dzieciaki. – wzrusza ramionami i czeka, aż jego znajomy podejdzie do nas.
- Dobra. – staje przede mną. - Na dzisiaj wszystko. Jutro staw się jeszcze na komendzie.
- Dobra dzięki. – podaje mu rękę i idę z Krystianem do jego wozu. Odwozi mnie pod dom i prosi o ostrożność. Na wszelki wypadek. Zaczynam myśleć, że coś niedobrego się dzieje. Mam przeczucie, że to nie akt wandalizmu tylko ostrzeżenie. Przecież jeśli to był złodziej, zabrałby radio.
Piosenka w mediach nie pasuje, ale chciałam wam pokazać wykonanie, które kocham i którego często słucham podczas pisania :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Com