Rozdział 8
Olek
Sapiens nihil facit invitus – Mędrzec nic nie robi wbrew swojej woli
Kiedy robiłem tatuaż nowemu klientowi, rozdzwonił się mój telefon. Muzyka Imagine Dragons rozbrzmiała w pokoju, a on aż drgnął wystraszony. Zerknąłem na wyświetlacz i zobaczyłem imię Krystiana. Domyśliłem się, że to coś ważnego, więc przeprosiłem klienta i wyszedłem do recepcji. Krystian nie dzwonił bez powodu. To akurat było wiadome. Znałem go tyle czasu.
- Cześć. – mówię, gdy słyszę, że odebrał. W tle słychać jakieś podniesione głosy, ale po chwili cichną. Pewnie wyszedł z komendy.
- No hej stary. Słuchaj, mam coś ważnego do powiedzenia. Mogę przyjechać? – pyta zdenerwowany.
- Spoko. Tylko za jakieś dwudzieści minut. Mam klienta. – muszę skończyć jego tatuaż, bo przekładałem go dwa razy.
- Dobra. – rozłącza się. Jestem ciekawy, co takiego się dzieje.
Wracam do klienta i wkładam z powrotem maseczkę. Przez następne minuty skupiam się na dopracowaniu lwiej grzywy na klacie tego faceta. Gdy kończę, biorę od niego pieniądze i idę do recepcji. W drugim pokoju Maciek pracuje z dziewczyną, która zażyczyła sobie motylka na pośladku. Nie byłem chętny na oglądanie jej... walorów, więc zleciłem to Maćkowi. On wydawał się zachwycony. Niech ma. Praca musi też cieszyć.
Staję za kontuarem i czekam na Krystiana. Spóźniony przychodzi do studia i od razu zaczyna nawijać.
- Stary, ale się porobiło. – chodzi tam i z powrotem po recepcji. Przeczesuje ręką krotko ścięte włosy i patrzy na mnie . Widzę, że naprawdę jest zdenerwowany. - To nie był wypadek, rozumiesz? To nie był kurwa wypadek! – podnosi głos. Uspokajam go i pokazuję, że obok jest klientka.
- O czym ty mówisz? – mówię cicho.
- Śmierć Rafała. To nie był wypadek. – szepcze z przerażoną miną. Byliśmy ostatnio przesłuchiwani, ale nic nie chcieli nam powiedzieć. Na żadne pytania nie odpowiadali satysfakcjonująco. Jakby sami nie wiedzieli, co się stało.
- Co?! – teraz to ja podnoszę głos. Kurwa, chyba się przesłyszałem.
- To! Policja odkryła, że ktoś go zepchnął z drogi. Świadczą o tym zadrapania na motorze i ślady na jezdni. – wyjaśnia. Opiera się o blat kontuaru i przesuwa ręką po twarzy. Widzę, że jest bardzo zmęczony i wyczerpany.
- Nie wierzę. – kręcę głową i próbuję zebrać myśli. Czyli jednak moja intuicja dobrze mną kierowała. On nie byłby głupi, żeby jechać tak szybko. Ale... to znaczy, że ktoś go chciał zabić.
- To uwierz.
- Kto to zrobił? – pytam, przeciągając ręką po włosach. Byłem niedawno u fryzjera, ale miałem wrażenie, że są za długie. Miałem ich sporo i czasem były cholernie niesforne.
- Nie wiem, ale musimy się dowiedzieć. – mówi. - A i nie wolno ci nic nikomu mówić. Szczególnie Agacie. I tak przeszła dużo. – potakuję i próbuję poukładać swoje myśli. Kurwa. Muszę za wszelką ceną pogadać z Pauliną. Nawet jakbym miał ją ściągnąć z tego jej motoru za kudły.
Paulina
Non omnia possumus omnes – Nie wszyscy możemy wszystko
Siedzę sobie na ławce w parku zasłuchana w śpiew ptaków wybrzmiewający z pobliskich drzew. Delikatny wietrzyk rozwiewa moje blond włosy, aż wpadają mi do oczu. Przeczesuję je i wiążę w kitkę gumką z nadgarstka. Przyszłam tutaj, żeby posiedzieć w ciszy, bo Kinga jest dzisiaj zalatana przez urodziny swojej mamy. Pakuje się, żeby lecieć do niej do Londynu na kilka dni. Chce spędzić z nią cały najbliższy tydzień i z tego powodu wzięła wolne w pracy. Dlatego w samotności postanowiłam pomyśleć nad wszystkim w spokoju i ciszy. Koniec kwietnia zbliżał się nieubłaganie, a od śmierci Rafała minęły dwa miesiące. Nadal się z tym nie pogodziłam i cały czas myślałam o wypadku. O tej porze na placu zabaw naprzeciwko było pusto. Dzieci w szkole, rodzice w pracy. Nikt nie zajmował urządzeń do zabawy. Całe to miejsce było wyludnione. Tak jak moje życie. Czułam się taka pusta w środku. Tęskniłam za Rafałem. Za moją młodszą siostrą. Tak bardzo chciałabym ją zobaczyć. Porozmawiać z nią, zapytać, czy u niej wszystko dobrze. Gdybym tylko miała do niej numer...
- Co tak intensywnie myślisz. Zaraz ci się mózg przegrzeje. - moje rozterki przerywa głos Alberta. Nawet nie zauważyłam, kiedy stanął za ławką, na której siedziałam. Ubrał się w krótkie szare spodenki i pomarańczowy T- shirt z napisem Star Wars.
- Cześć. Co ty tu robisz? – pytam zaskoczona.
- Przechodziłem obok i cię zauważyłem. Musiałem kupić kilka części u mechanika. A ty co tutaj robisz? – mówiąc to, siada obok mnie. Kładzie rękę na oparciu ławki i uśmiecha się szeroko.
- Właściwie to nic. Tak przyszłam pomyśleć. – wzruszam ramionami. Zrywa się wiatr i podrywa piasek w górę. Mrużę oczy, żeby nie wpadł mi do oczu i patrzę na Alberta.
- Na pewno? Nie jesteś z kimś umówiona? – unosi brwi.
- Nie no co ty. Wiesz, że się z nikim nie umawiam. – mówię smutno. Faceci raczej nie ustawiają się do mnie w kolejkach. A ja nie będę żadnego szukać na własną rękę.
- Często tutaj przesiadywałaś z Rafałem. – mówi po chwili.
- To prawda. – po chwili dodaję: Tak bardzo za nim tęsknię. – ledwo powstrzymuję się od płaczu.
- Jest mi przykro naprawdę. Wiem, ile dla ciebie znaczył. – dotyka mojego uda, a ja mówię dalej.
- Często siedzieliśmy na huśtawkach i bawiliśmy się w to, kto wyżej się wzniesie. - przez moje myśli przepływają wspomnienia ze wspólnych chwil. Uśmiech Rafała i suchary, żeby wywołać podobny uśmiech na mojej twarzy. Jego słowa, które potrafiły leczyć i podnieść na duchu.
Paulina – trzy miesiące wcześniej
Jestem kilka minut wcześniej i czekam na Rafała. Mamy spędzić mile czas i porozmawiać o bieżących sprawach. Siadam na jednej z huśtawek i odpycham się nagimi stopami od ziemi. Plac zabaw jest cały pokryty piaskiem niczym plaża. Dla mnie i Rafała jest to ulubione miejsce spotkań wieczorami, kiedy żadne dzieciaki się tu nie kręcą. Tak samo jest dzisiaj. Ostatnio nachodzą mnie dziwne refleksje i chciałam się nimi z nim podzielić. Potrzebuję go.
- Hej piękna. – uśmiecha się na mój widok. Założył ciemne dresy i bluzę z kapturem w szarym kolorze. Jego włosy są starannie przystrzyżone, a broda idealnie gładka, tak jak lubi. Daje mi buziaka w policzek i siada na drugiej huśtawce. Od razu zaczyna się bujać i próbuje wznieść się wyżej niż ja.
- Co tam? – pytam uśmiechnięta, na co Rafał wzrusza ramionami.
- Samochód mi się zepsuł. Oddałem go wczoraj do naprawy.
- Co się stało?
- Sprzęgło wysoko bierze. – unoszę brew, a Rafał rozumie, że nie wiem, o co chodzi. Nie mam prawa jazdy i nie znam się na tym. - Samochód po wrzuceniu pierwszego biegu ruszał dopiero po dłuższym popuszczaniu pedału sprzęgła.
- Jechałeś za szybko i zepsułeś? – śmieję się.
- Nie. No co ty . A co u ciebie?
- Kinga pakuje się na wyjazd, więc zeszłam jej z drogi. Poza tym... nie wiem sama... nachodzą mnie dziwne myśli. Ostatnio przyszła do salonu stała klientka. Mówiła, że jest zła, bo okres jej się spóźnia i boi się, że jest w ciąży. Cholera, jak ona może tak mówić? Uprawia seks i chyba logiczne, że żadne zabezpieczenie nie daje pewności. Więc na cholerę zabawia się z mężem i teraz wielce przerażona, że może ciąża? Żałosna krowa.
- Spokojnie.- mówi delikatnie Rafał, zwalniając.
- Jak mam być spokojna? Nawet nie wie, jakie ją może spotkać szczęście. Ale nie! Lepiej narzekać. Miałam ochotę złapać ją za włosy i wyciągnąć z salonu.
- To by wyglądało zabawnie. – mówi Rafał dla rozluźnienia.
- Wiesz, o co mi chodzi.
– Wiem mała. – od naszego pierwszego spotkania mówił do mnie taką żartobliwą ksywką. Jestem tego samego wzrostu co on i z tego powodu często sobie żartuje. Uwielbiam go i nie mam nic przeciwko temu. Zatrzymuję się, a Rafała robi to samo. Kładzie mi rękę na udzie i głaszcze kojąco, dodając otuchy. Patrzę na niego i wtulam się w jego ramię. Nie wiem, co bym bez niego zrobiła. Moje myśli by mnie chyba pochłonęły. Tęsknota za czymś niemożliwym staje się nie do wytrzymania. Sprawia, że czuję się nic niewarta. Tak jakbym próbowała przebić mur, którego nie jestem w stanie niczym zniszczyć. Upadam, ale nie potrafię sama wstać.
- Życie jest niesprawiedliwe i przekichane. – szepczę.
- Tak może i masz rację. Ale czasem myślimy, że straciliśmy sens istnienia, a wtedy pojawia się ktoś lub coś, co z powrotem go przywraca. Wierzę w to, że tak jest.
- Jesteś niepoprawnym romantykiem. - uśmiecham się do niego. Zawsze próbuje podnieść mnie na duchu.
- Wcale nie. Ja tylko stwierdzam fakt. – cmoka mnie w policzek i wstaje. – Chodź, kupię ci ciacho.
- Wiesz, jak pocieszyć kobietę.
- Od pięciu lat się tego uczę. – śmieje się i zabiera mnie do pobliskiej kawiarni.
Albert przyciąga mnie do siebie i pozwala się przytulić. Nie jest moim przyjacielem, ale często podwoził mnie na wyścigi lub zapraszał na piwo. Nie oczekiwał niczego w zamian. Jeśli znałby jeszcze dodatkowo moje tajemnice, pewnie mogłabym nazwać go przyjacielem. Ale tak nie jest. Jesteśmy znajomymi.
- Naprawdę mi przykro. - proponuje po chwili. - Chodź. Stawiam ci piwo. Co ty na to?
- Nie mogę. Mam klientkę na szesnastą. Zaraz się zbieram. - widzę, że uśmiech zniknął z jego twarzy.- Innym razem - dodaję po chwili, żeby nie sprawić mu przykrości.
- Dobrze. - puszcza do mnie oko i proponuje, że mnie odwiezie, na co się zgadzam. Nie chcę w drodze do salonu myśleć o tym, co się dzieje. A tak by było, gdybym wracała sama. Z Albertem posłucham muzyki i pośmieje się z jego żartów. Przez chwilę nie będę rozmyślać o Rafale.
Olek
Video meliora proboque, deteriora sequor – Widzę lepsze i pochwalam, lecz wybieram gorsze
Dzwonię z samego rana do matki, żeby sprawdzić, co u niej słychać. Nie miałem ostatnio za wiele czasu na spotkanie, a wiem, że jest jeszcze kilka dni w Warszawie. Robię sobie śniadanie i wybieram jej numer. Opowiada o tym, że za tydzień wyjeżdża na Karaiby z nowym chłopakiem i wróci za kilka miesięcy. Pyta o śledztwo, ale tłumaczę jej, że jeszcze oficjalnie nic nie wiadomo. Mówi, że jest jej przykro i po chwili kończy rozmowę. Musi jeszcze zrobić kilka rzeczy przed wyjazdem. Czasem zazdroszczę jej, że praca pozwala jej na podróżowanie. Nie zrozumcie mnie źle, kocham to, co robię, ale czasem chciałbym odpocząć. Albo zobaczyć coś nowego.
Oddałem ostatniego klienta Maćkowi, bo chciał sobie dorobić, a sam wybrałem się do baru. Miał do mnie zadzwonić, jak skończy sesję, żebym zamknął studio. Nie to żebym mu nie ufał, ale wolałem dmuchać na zimne niż później żałować. Przyszedłem tutaj, żeby wypić na rozluźnienie piwo. Tak sam ze sobą. To żaden wstyd. Zasiadam przy barze i witam się z barmanem. To dosyć młody chłopak, który często nas obsługiwał. Pracował tu od dwóch lat i robił to, bo lubił podrywać dziewczyny. W sumie... zawsze jakiś pomysł.
- Co podać? – pyta po chwili.
- Piwo. – mówię. Przeglądam SMS- y i widzę, że mama pisała, żebym wpadł na obiad. Wzdycham i piszę, że może jutro. Nie potrafiła gotować, a miałem dość żarcia na mieście.
- Ciężki dzień? – pyta ciekawy, wycierając kufel.
- Trochę.
- Współczuję. Zawsze możesz pracować jako barman. Mówię ci. Niezła robota. I dziewczyny przy okazji. – mruga do siedzących z boku ślicznotek.
- Nie dzięki. Zostawię ci je. Chodzi o mojego przyjaciela. Rafała. Pamiętasz, często tu bywaliśmy. – postanawiam wykorzystać swoją szansę.
- Tak. Pamiętam. Bardzo często tu bywał. Słyszałem o tej tragedii. Współczuję. Wiem, że się przyjaźniliście. – kiwa głową i zbiera zamówienie dziewczyny, która podchodzi do baru. Flirtuje z nim przez chwilę i odchodzi do koleżanek.
- No bez przesady raz w tygodniu to nie tak często. – mówię, upijając łyk ze szklanki.
- Raz w tygodniu? Człowieku, on tu prawie codziennie był. – mówi, nalewając wódki do kieliszka.
- Jak to? Z kim? – pytam zaskoczony. Nie spotykaliśmy się częściej.
- Z taką ładną, wysoką blondynką. Jeździ harleyem i jest seksowna jak cholera. Naprawdę piękna dziewczyna. – uśmiecha się tak jakby na wspomnienie.
- Nie gadaj. – jestem zaskoczony. Czyżby to ta z wyścigów? Nie chciała ze mną gadać, bo może romansowała z nim.
- No tak. – wzdycha, po czym dodaje: Nawet siadali przy tym samym stoliku.
- O rany... słuchaj, ja nie chcę już piwa. Wypij za mnie. – rzucam mu kasę na ladę i wychodzę wkurzony z baru. Wyciągam telefon z kieszeni i dzwonię do Krystiana. Opowiadam mu całą akcję, a on stwierdza, że trzeba pogadać z tą dziewczyną. Jego zdaniem może mieć coś wspólnego z jego śmiercią. Zapalam papierosa i zaciągam się mocno. To daje mi chwilowe odprężenie. Nie wiem sam, co o tym wszystkim myśleć. Ciągle te tajemnice. To mnie niedługo wykończy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Com